Zamek w Stobnicy – pomnik niejasnego prawa i odejścia od tradycji

Zawirowania wokół budowy zamku w Stobnicy pokazują, jak wiele do życzenia pozostawia polskie prawo budowlane. Zwykły obywatel przed wbiciem łopaty pod budowę domu musi przejść gehennę uzgodnień projektowych i uzyskania zgód. Na prawdziwe uproszczenie procedur budowlanych już straciliśmy nadzieję. Dzisiejsze prawo niemal skazuje indywidualnego inwestora bezsilność lub na wynajmowanie specjalistów za ciężkie pieniądze. Za to deweloperzy i wielcy gracze na rynku nieruchomości radzą sobie, jak mogą. A to że mogą, pokazuje przykład głośnej budowy zamku w Stobnicy.

Jak podaje portal „Money.pl”, inwestycja poznańskiej spółki D.J.T. jest prowadzona na obszarze Natura 2000. Powstający na skraju tzw. Puszczy Noteckiej obiekt wielorodzinny ma liczyć 14 nadziemnych kondygnacji i mieć kilkudziesięciometrową wieżę. W sierpniu 2018 r. minister środowiska polecił Generalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska wszczęcie pilnej kontroli procesu wydania decyzji dotyczących budowy.

Przepisy o ochronie środowiska

Sama inwestycja nie budziłaby takich kontrowersji, gdyby nie jej lokalizacja i zajmowany obszar. Według właściwej miejscowo Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska faktyczna powierzchnia realizowanej inwestycji przekroczyła 2 hektary, a więc odbiega od deklarowanej przez inwestora powierzchni 1,7 hektara. Przekroczenie powierzchni inwestycji ma znaczenie dla klasyfikacji przedsięwzięcia i jego sposobu oddziaływania na środowisko oraz przygotowania niezbędnych dla inwestycji o tej wielkości decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych.

Pozwolenie na budowę

Meandry przepisów prawa budowlanego i administracyjnego powodują, że dzisiaj trudno jest jednoznaczne wskazać, jaka będzie przyszłość inwestycji na obszarze Natura 2000 w Stobnicy. 16 marca portal „Teraz Środowisko” informował:

W sierpniu 2021 r. GINB unieważnił pozwolenie na budowę tzw. zamku w Stobnicy (pow. obornicki, woj. wielkopolskie). Od tej decyzji odwołał się inwestor. W styczniu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (WSA) uchylił zaskarżoną decyzję GINB oraz wcześniejszą decyzję wojewody wielkopolskiego w tej sprawie. W uzasadnieniu orzeczenia WSA wskazano m.in., że w sprawie tzw. zamku w Stobnicy nie zostały spełnione ustawowe warunki dla stwierdzenia nieważności decyzji o pozwoleniu na budowę. Sąd uznał również, że doszło do przedawnienia możliwości stwierdzenia nieważności, ponieważ zgodnie z nowelizacją Prawa budowlanego, która weszła w życie 19 września 2020 r., stwierdzenie nieważności decyzji wydanej nawet z rażącym naruszeniem prawa jest niemożliwe po upływie pięciu lat od dnia jej doręczenia lub ogłoszenia.

Wiemy też, że Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego złoży skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie styczniowego wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który uchylił unieważnienie pozwolenia na budowę tzw. zamku w Stobnicy.

Jak zachowa się NSA i jaki wyrok w tej sprawie zapadnie? – tego nie da się przewidzieć. Wiemy za to na pewno, że zamieszanie proceduralne i gra przepisami prawa pokazują, jak wiele mogą wielcy i jak niewiele mogą zwykli ludzie, nie dysponujący sztabami prawników i ekspertów.

Igranie z tradycją

W całym tym zamieszaniu wokół tzw. zamku w Stobnicy warto na chwilę oderwać się od kruczków prawnych i ocenić jeszcze jeden aspekt budowy, jej miejsce w krajobrazie i samą estetykę bryły wznoszonego kolosalnego obiektu.

Atutem inwestycji jest niewątpliwie otoczenie – obszar piękny przyrodniczo, który jednak na ulokowaniu w nim wielkiej bryły „zamkowej” raczej nie zyskuje. Patrząc na elementy architektoniczne widoczne na obecnym etapie także można mieć wiele zastrzeżeń – każdy według indywidualnego gustu.

Wydaje się, że problemem wielu nowo powstających obiektów jest pomieszanie stylów i porządków architektonicznych, nie będących ani nowoczesnymi, ani tradycyjnymi. Grzechem pierworodnym w krajowej urbanistyce i architekturze jest to, że tej pierwszej nie ma, a ta druga rodzi się bez umiejscowienia w przestrzeni, która powinna zachowywać swój charakter i dawać ukojenie estetyką oraz pewną przewidywalnością cieszącą oko.

Na szczęście świadomość tych niedociągnięć staje się coraz powszechniejsza. W Polsce i za granicą. Warto tutaj przytoczyć fragment ciekawego artykułu z wydawanego przez Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi portalu „PCh24.pl”, który odnosi się właśnie do tego zagadnienia: W ostatnich latach oddolna opozycja przeciwko modernistycznym eksperymentom na przestrzeni publicznej wydaje się przybierać na sile. Skandynawskiego pomysłu ruch Arkitekturrupprortet („Powstanie Architektoniczne”) obejmuje swoim zasięgiem już Szwecję, Norwegię, Finlandię, Estonię i Wielką Brytanię. Członkowie organizacji postulują powrót do architektury, w której „piękno jest ważniejsze niż oryginalność”; a budynki odpowiadają estetycznym potrzebom społeczności. Do niedawnych sukcesów ruchu należy przekonanie samorządu jednej ze szwedzkich gmin, by nowe realizacje zbudowane były w stylu tradycyjnym.